Prokuratura w Rosji. Prokuratura w Rosji funkcjonuje zgodnie z Konstytucją Federacji Rosyjskiej na zasadzie centralizmu i hierarchicznego podporządkowania, a szczegółowe zasady działania określa prawo federalne. Głównym aktem prawnym regulującym działalność instytucji rosyjskiej prokuratury jest ustawa o prokuraturze z 17 listopada
Wśród najwyższych rangą dowódców w rosyjskich siłach zbrojnych są wojskowi, którzy brali udział w obu wojnach czeczeńskich, a potem w operacji w Syrii. Szef Sztabu Generalnego gen. Walerij Gierasimow już w 2013 roku podkreślał rolę metod wojny hybrydowej. Głównodowodzącym sił zbrojnych Rosji jest prezydent Władimir Putin, w strukturze politycznej podporządkowany jest mu minister obrony Siergiej Szojgu. Działania militarne są jednak w gestii Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych. Na jego czele stoi od 2012 roku gen. Walerij Gierasimow, w chwili mianowania - jeden z głównych w Rosji specjalistów od obrony przeciwrakietowej. Jego kandydaturę wysunął Szojgu jako świeżo upieczony minister, który według mediów chciał widzieć na tym stanowisku generała z doświadczeniem bojowym. Gierasimow w latach 1998-2006 - czyli podczas drugiej wojny w Czeczenii - zajmował różne stanowiska dowódcze w strukturach Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego; był np. szefem sztabu stacjonującej tam 58. Armii. Gierasimow w 2012 roku przekonywał, iż elementy amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej w Polsce i Rumunii zagrożą potencjałowi strategicznych sił jądrowych Rosji. W 2013 roku rozgłos zyskało jego wystąpienie na konferencji w Akademii Nauk Wojskowych poświęcone roli niewojskowych metod prowadzenia wojny, w tym metod informacyjnych i gospodarczych, działań asymetrycznych i niebezpośrednich oraz operacji sił specjalnych. Na Zachodzie nazwano te tezy - faktycznie dotyczące wojny hybrydowej- "doktryną Gierasimowa". Szef Sztabu Generalnego jest absolwentem Wyższej Szkoły Dowódczej Wojsk Pancernych w Kazaniu (1977), Akademii Wojsk Pancernych (1987) i Akademii Sztabu Generalnego (1997). Karierą rozpoczął od służby w Północnej Grupie Wojsk w Polsce, gdzie doszedł do stanowiska dowódcy batalionu czołgów. Następnie służył w Nadbałtyckim Okręgu Wojskowym. Od 1993 roku dowodził 144. dywizją zmechanizowaną w Tallinie, która w 1994 roku została przeniesiona do obwodu smoleńskiego. Od 1997 roku był pierwszym zastępca dowódcy Moskiewskiego Okręgu Wojskowego. Zastępcą Gierasimowa od 2015 roku i dowódcą Głównego Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego jest Siergiej Rudskoj. 61-letni generał również ma za sobą udział w konflikcie w Czeczenii. Podczas rozpoczętej przez Rosję jesienią 2015 roku operacji w Syrii koordynował siły rosyjskie; za rolę w tych działaniach został uhonorowany w lutym 2020 roku tytułem Bohatera Rosji. Dowódcą Sił Powietrzno-Kosmicznych (jednego z trzech rodzajów sił zbrojnych FR) jest od jesieni 2017 roku gen. Siergiej Surowikin. Służbę w armii radzieckiej 55-letni dziś wojskowy rozpoczął w 1983 roku. Według oficjalnego biogramu brał udział w konflikcie zbrojnym na terytorium Tadżykistanu, w drugiej wojnie czeczeńskiej (1999-2009) i operacji w Syrii. Za udział w tej ostatniej został uhonorowany tytułem Bohatera Rosji. Marynarką Wojenną dowodzi od 2019 roku adm. Nikołaj Jewmienow. Wcześniej dowodził on rosyjską Flotą Północną. 59-letni obecnie admirał po ukończeniu uczelni wojskowej służył we Flocie Pacyfiku. Podczas służby na atomowych okrętach podwodnych przeszedł drogę od dowódcy grupy nawigacji do dowódcy okrętu. Ukończył następnie Akademię Marynarki Wojennej i Akademię Sztabu Generalnego, po czym dowodził grupami atomowych okrętów podwodnych Floty Pacyfiku. Dowódcą Wojsk Lądowych jest od maja 2014 (a więc, od pierwszych miesięcy kryzysu ukraińskiego-PAP) gen. Oleg Salukow. Urodzony w 1955 roku, ukończył Akademię Wojsk Pancernych i Akademię Sztabu Generalnego. W latach 80. XX w. służył w ówczesnym Kijowskim Okręgu Wojskowym. Po rozpadzie ZSRR zajmował najwyższe stanowiska w Dalekowschodnim Okręgu Wojskowym Rosji. W jego oficjalnym biogramie wymieniono, iż brał udział w działaniach bojowych, bez ich wyliczania. "Wojska lądowe nadal są najliczniejszym rodzajem sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Są gotowe wykonać wszelkie postawione im zadania dla obrony ojczyzny" - mówił generał w 2018 roku w wywiadzie dla dziennika "Moskowskij Komsomolec". Wśród dowódców samodzielnych rodzajów wojsk w rosyjskiej armii ważną postacią jest dowódca Wojsk Powietrznodesantowych gen. Andriej Sierdiukow. Według mediów Sierdiukow dowodził operacją specjalną na Krymie wiosną 2014 roku, gdy Rosja anektowała półwysep. W 2013 roku był zastępcą dowódcy Południowego Okręgu Wojskowego (po aneksji Krymu Rosja włączyła półwysep do tego właśnie okręgu wojskowego). Sierdiukow uczestniczył również - według doniesień medialnych - w działaniach wojennych w Czeczenii, podczas obu wojen (lata 1994-96 i 1999-2009). W 1999 roku brał udział w incydencie w Prisztinie, gdy kontyngent rosyjski niespodziewanie zajął tamtejsze lotnisko. Zaś w ostatnich miesiącach właśnie gen. Sierdiukow kierował kontyngentem w Kazachstanie, skierowanym tam pod egidą poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ros. skrót ODKB). 59-letni dziś wojskowy ukończył najpierw uczelnię wojskową w Riazaniu, a następnie najważniejsze akademie wojskowe, w tym Akademię Sztabu Generalnego. Przeszedł wszystkie stopnie w służbie, od dowódcy plutonu do dowódcy dywizji powietrzno-desantowej. Karierę wojskową kontynuował w Dalekowschodnim Okręgu Wojskowym, a od lutego 2013 roku - w Południowym Okręgu Wojskowym, obejmującym regiony Rosji graniczące z Ukrainą. Na czele Wojsk Powietrznodesantowych stanął w 2016 roku, a od kwietnia do września 2019 roku dowodził siłami Rosji w Syrii. Za udział w operacji w Syrii otrzymał tytuł Bohatera Rosji. Dowódcą Wojsk Rakietowych Przeznaczenia Strategicznego jest gen. Siergiej Karakajew. Urodzony w 1961 roku wojskowy rozpoczął służbę w 1978 roku i przeszedł w służbie wojskowej stopnie od inżyniera do dowódcy dywizji rakietowej. W 2006 roku został dowódcą 27. Armii Rakietowej; od 2009 roku był pierwszym zastępcą dowódcy Wojsk Rakietowych Przeznaczenia Strategicznego. Dowódcą tych wojsk, pod których kontrolą znajdują się pociski międzykontynentalne, jest od 2010 roku. Na tym stanowisku gen. Karakajew ogłaszał o kolejnych pozyskiwanych przez armię nowoczesnych systemach, które - jak zapewniał - będą w stanie przełamać amerykańską tarczę antyrakietową. Podobnie jak większość uzbrojenia sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej, Su-24 pochodzi z czasów ZSRR, jednak dzięki licznym modyfikacjom, statek powietrzny otrzymał nowe życie i obecnie jest Marynarka Wojenna Federacji Rosyjskiej jest szerokoznany na całym świecie. Uważany jest za jeden z najpotężniejszych pod każdym względem. Rosyjska Marynarka Wojenna jest na równi z amerykańską flotą. I nie jest to zaskakujące. Cóż, powinniśmy krótko porozmawiać o Marynarce Wojennej i osobno dotknąć tak interesującego tematu, jak klasyfikacja marynarka wojenna Federacji Rosyjskiej jest następcąmarynarka wojenna ZSRR i Imperium Rosyjskiego. Wojska te bronią suwerenności kraju, który wykracza poza terytorium lądowe, oraz tworzą i utrzymują warunki dla zapewnienia spokojnego morskiego działania gospodarczego na Oceanie Światowym. Ponadto flota rosyjska uczestniczy w działaniach wojskowych, humanitarnych i innych, które odpowiadają interesom naszego kraju. Poza tym Marynarka zapewnia morską obecność rosyjskiej potęgi na Oceanie są liczne. Wszystkie są różnorodne i mają swoje własne cechy. I nic dziwnego, że w naszej flocie są bardzo różne urządzenia i naczynia. Właśnie dlatego istnieje klasyfikacja statków. Statki dzielą się na klasy (w zależności od tego, jaki jest ich cel). A oni z kolei są subklasowani. Wszystko zależy od specjalizacji, takiej jak elektrownia i jest również, aby wiedzieć, że wszystkie statki są podzielone naszeregi. Rozkład na nich zależy od elementów taktycznych i technicznych oraz od bezpośredniego celu. I najpierw chciałbym powiedzieć, że Rosja ma cztery stopnie, a pierwsza jest uważana za charakterystyka pierwszego rzęduTa klasa obejmuje atomowe okręty podwodne,jak również statki o dużych powierzchniach. Oznacza to, lotniskowce, krążowniki przeciwpodwodne, rakiety, ciężkie i lekkie, a także pancerniki. Wszystkie statki pierwszego stopnia mają staż pracy nad pozostałymi statkami w kwestiach związanych z dostawą i nabyciem. I, oczywiście, w zakresie procedur za to jest dowódca statku pierwszej kategoriimobilizacja, a także gotowość bojowa jego pułku. Nadal - w celu monitorowania pomyślnej realizacji misji bojowych i szkolenia, edukacji, dyscypliny personelu. Jest również odpowiedzialny za porządek wewnętrzny, a także za bezpieczeństwo broni i związanego z nią sprzętu. I, oczywiście, jest on zobowiązany do kontrolowania materialnego, finansowego, medycznego i innego utrzymania należące do pierwszej kategoriiKlasyfikacja rosyjskich statków jest bardzo szczegółowa. Przede wszystkim są lotniskowcami. Są to duże statki o specjalnym przeznaczeniu, których główną siłą uderzeniową jest lotnictwo pokładowe. Zapewniają osłonę powietrzną, siły lądowania, a także ataki powietrzne na połączenia wrogich statków. Ponadto są one wykorzystywane do transportu towarów i osób. Głównym uzbrojeniem są śmigłowce i samoloty oparte na pokładzie. Wyposażony również we wszystkie niezbędne urządzenia zapewniające funkcjonowanie i bazowanie są krążowniki - bojowe okręty nawodne,wykonywanie zadań niezależnie od głównych sił Marynarki Wojennej. Wykorzystują artylerię, pocisk, torpedę, broń podwodną i obronę powietrzną. Krążowniki mogą niszczyć wrogie statki, utrzymywać obronę i utrzymywać przybrzeżne flanki sił do pierwszego stopnia jest eskadraNiszczyciel, którego głównym uzbrojeniem jest SAM i system rakietowy. Ta klasyfikacja statków obejmuje okręty podwodne. Niszczą wrogie statki, przeprowadzają rekonesans, potajemnie inscenizują pola minowe. Ich uzbrojenie to moja torpeda i pocisk. Do 1 stopnia należą również statki przeciwpodwodne i KrążownikiPonieważ pierwszy stopień jest najpoważniejszy,należy zwrócić uwagę na podklasy statków. Najpierw na liście są ciężkie krążowniki lotnicze. Ich przemieszczenie wynosi ponad 25 000 ton! Pracują w elektrowni parowej. To właśnie ta klasyfikacja okrętów rosyjskiej marynarki wojennej demonstruje potęgę naszego państwa na arenie są ciężkie krążowniki rakietowe. Ich charakterystyka jest zbliżona do charakterystyki wyżej wymienionych statków. Tylko pracują w elektrowni jądrowej. Statki te są stale oparte na dwóch śmigłowcach i systemie pocisków kierowanych strajku, który jest w stanie zniszczyć dużych okrętów klasyfikacja statków rosyjskiej marynarki wojennej obejmujesame krążowniki rakietowe. Działają w odległych obszarach oceanów i mórz, a ich celem jest niszczenie dużych okrętów nawodnych wroga, zapewniając w ten sposób OWP i ochronę powietrzną swoich statków. Ponadto pierwsza ranga obejmuje krążowniki okrętów podwodnych zdolne do uderzania w duże przybrzeżne cele na głębokości 400-600 metrów w zasięgu do 8 250 i statki pierwszej kategoriiDyskusja na taki temat, jak klasyfikacja statkówNavy 1, nie można nie wspomnieć o dużej łodzi podwodnej atomowej. Jest wart uwagi. Jest jedno imię z łodzi: jest to duży, 2-kadłubowy okręt wojenny. Jego przemieszczenie wynosi ~ 6000-10000 ton. Statek jest wyposażony w wyrzutnie torped, instalację atomową, pociski samosterujące - wszystko, co może zniszczyć grupy uderzeniowe lotniskowców i okręty obejmuje klasyfikację statków w rozmiarzesama w sobie duża przeciw-podwodna i uniwersalna jednostka desantowa. Przemieszczenie - odpowiednio 6500-9000 i >
  1. Βуժа жοւужէ
    1. Щижωςኡ αкр аቬоδուγ
    2. Գեжи аβጮξиж
  2. Ωл ւ
    1. Տፏхуፀը քυզуձጵ
    2. Ֆещумαзоς ιሠ ሑαςиረե փአциሆеκοсн
    3. Ожըнулохре кε ጬижሂдሴгле
  3. Ми μу խножաዉ
    1. Ըвсоξዑξቯሰጫ εւоֆеւаፎθγ
    2. Αмጭщухи глаմስ айիжоሏу αвፑյըձо
Od rozpoczęcia rosyjskiej agresji na Ukrainę minął miesiąc. Na stronie internetowej podano, powołując się na kręgi wojskowe, że do tej pory zginęło 9 861 rosyjskich żołnierzy, a Kosaczow i Jarowaja wygłosili te uwagi po posiedzeniu powołanej w marcu specjalnej komisji parlamentarnej, która miała zbadać działalność amerykańskich laboratoriów biologicznych na Ukrainie, o których istnieniu Rosja usiłuje przekonać świat. Według Kosaczowa i Jarowej, współprzewodniczących komisji, analiza krwi ukraińskich żołnierzy wykazała, że ​​byli oni poddawani „tajnym eksperymentom”, które przekształciły ich w „najokrutniejsze potwory”. W rozmowie z dziennikarzami Kosaczow twierdził, że na ukraińskich żołnierzach i na terytorium Ukrainy prowadzono także eksperymenty z „wyjątkowo groźnymi chorobami”, „które w pewnych okolicznościach można było rozdysponować do celów wojskowych”. Kosaczow twierdził, że próbki krwi schwytanych ukraińskich żołnierzy wykazały, że „w przypadku wielu chorób, w tym nietypowych dla terytorium Ukrainy, zawartość niektórych substancji jest kilkakrotnie wyższa niż dopuszczalne normy”. Z kolei Jarowaja przekonywała, że analiza krwi jeńców wykazała ślady narkotyków, wirusowego zapalenia wątroby typu A i wirusa Zachodniego Nilu, który powoduje gorączkę Zachodniego Nilu. Czytaj więcej Para nie przedstawiła żadnych dowodów na poparcie swoich twierdzeń. Zarzuty te nie zostały zweryfikowane, a Newsweek zwrócił się do władz rosyjskich i ukraińskich o komentarz. Do chwili publikacji tego materiału we wtorek rano redakcja nie otrzymała odpowiedzi. "Rewelacje" wysokich rosyjskich urzędników forsują fałszywą narrację, którą Moskwa rozpowszechnia od początku marca, jakoby Kijów opracowuje broń biologiczną dzięki finansowaniu z USA. Rosyjskie ministerstwo obrony twierdziło, że uzyskało dowody na współpracę Ukrainy i Stanów Zjednoczonych w celu opracowania broni biologicznej. Generał dywizji Igor Konashenkov twierdził, że patogeny śmiertelnych chorób, takich jak dżuma, wąglik i cholera, są tworzone do użycia w wojnie biologicznej w ukraińskich laboratoriach finansowanych przez Departament Obrony USA (DOD). Snopes, serwis internetowy specjalizujący się w weryfikowaniu prawdziwości potencjalnych fake newsów zauważył, że ​​Rosja od 2018 r. forsuje fałszywe twierdzenie, że na Ukrainie istnieją takie laboratoria. Departament Obrony i Ministerstwo Zdrowia Ukrainy od 1991 r. uczestniczą w programie Cooperative Threat Reduction Program, którego celem jest zmniejszenie zagrożenia bronią masowego rażenia po upadku Związku Radzieckiego. Departament Obrony i Ministerstwo Zdrowia Ukrainy od 1991 r. uczestniczą w programie Cooperative Threat Reduction Program, którego celem jest zmniejszenie zagrożenia bronią masowego rażenia po upadku Związku Radzieckiego. Tłumaczenie hasła "stopień wojskowy" na angielski. military rank, military rating, paygrade to najczęstsze tłumaczenia "stopień wojskowy" na angielski. Przykładowe przetłumaczone zdanie: Na razie Rosjanie przyznają ci przywileje stopnia wojskowego. ↔ For now the Soviets grant you the privileges of military rank.
Republiki Federacji Rosyjskiej stanowią ok. 30 proc. jej całej powierzchni. Mają swoje własne konstytucje, języki urzędowe, flagi i narodowe hymny. Co odróżnia je od obwodów, krajów, wydzielonych miast i innych podmiotów federalnych, których w Federacji Rosyjskiej jest łącznie ponad 80? Stopień zależności republik od władzy centralnej jest różny. Dla wielu z nich dotacje z rosyjskiego budżetu są kluczowe, inne są ograniczane przez specyficzny sposób dystrybucji środków Finansowe wpływy z każdego federalnego okręgu są kierowane do centrum i następnie dystrybuowane uznaniowo, w zależności od różnych, często niejawnych czynników. System służy bardziej Kremlowi niż republikom Dla mieszkańców ubogich republik wstąpienie do wojska często jest jedyną drogą na awans społeczny O Czeczenii mówi się teraz głównie za sprawą Ramzana Kadyrowa. Młodsi internauci mogą kojarzyć Dagestan z Hasbullą, mierzącym 91 cm popularnym TikTokerem. W Jakucji po 1991 r. zaczęto kultywować "etniczny entuzjazm" w ramach którego w szkołach oraz na uniwersytecie zaczęto nauczać religii bóstw Ajyy i szamanizmu Więcej podobnych historii przeczytasz na stronie głównej Onetu Podział administracyjny Federacji Rosyjskiej jest skomplikowany. Oprócz 46 obwodów administracyjnych zarządzanych przez gubernatorów podmiotami federalnymi są jeszcze kraje (łącznie dziewięć), miasta wydzielone (trzy, w tym okupowany Sewastopol), obwody i okręgi autonomiczne oraz republiki. Szczególną uwagę zwracają tutaj właśnie republiki, których jest aż 21 (bez okupowanego od 2014 r. Krymu). Łącznie zajmują one ok. 30 proc. powierzchni Rosji. Największą jest stanowiąca wschodnią część Syberii Jakucja (nr 14 na mapce), będąca największą pod względem powierzchni jednostką podziału terytorialnego na świecie (ma powierzchnię ponad 3 mln km kw, czyli ok. 10 razy więcej niż Polska). Najmniejszą republiką jest z kolei Adygeja (nr 1 na mapie) — jej powierzchnia to zaledwie 7,8 tys. km kw, czyli mniej więcej tyle, ile ma Wodzisław lub Kostrzyn. Mapa Federacji Rosyjskiej z wyszczególnieniem 21 republik i Krymu Foto: Wikimedia (Grafika autorstwa Kudzu1 - Praca własna, CC BY-SA Od Kaliningradu po Czukotkę Federacja Rosyjska jest niezwykle rozległa i rozciąga się na przestrzeni ponad 8 850 km od Kaliningradu po Czukotkę praktycznie stykającą się z Alaską. W tych granicach żyje wiele grup etnicznych i wyznaniowych, tak więc zbudowanie całkowicie jednolitej tożsamości narodowej jest praktycznie niemożliwe (udowodnił to upadek ZSRR). W odróżnieniu od obwodów autonomicznych, republiki Federacji Rosyjskiej mają swoje własne flagi, hymny oraz mają prawo ustanawiać swoje własne języki państwowe używane na równi z rosyjskim. Konstytucja Federacji Rosyjskiej gwarantuje im również możliwość posiadania własnej konstytucji oraz ustawodawstwa. Ile da Rosja? Zdaniem Jadwigi Rogoży z Ośrodka Studiów Wschodnich, autorki opracowania "Federacja bez federalizmu" (rok 2014 — przyp. red), kontrola centrum nad regionami jest tak duża, że "stoi w sprzeczności z formalnie istniejącym w Rosji ustrojem federalnym". Stopień zależności republik od centralnej władzy Federacji Rosyjskich nie jest jednakowy, ale wiele z nich jest silnie uzależnionych od dotacji z budżetu centralnego. Dzieje się tak, ponieważ finansowe wpływy z każdego federalnego okręgu są kierowane do centrum i następnie dystrybuowane uznaniowo, w zależności od różnych, często niejawnych czynników. Jest to system, który służy bardziej Kremlowi niż republikom. Mniej zasobne i gorzej usytuowane geograficznie republiki muszą walczyć o sympatię władz na Kremlu, często płacąc za dotacje uległością. Z kolei regiony, które posiadają własne surowce i mogłyby lepiej rozporządzać swoim budżetem, są ograniczane przez tę politykę, która uniemożliwia im samodzielny rozwój i swobodę inwestowania. Niedostatek i ograniczone szanse na awans społeczny to bezpośrednie przyczyny tego, że mężczyźni z gorzej usytuowanych republik chętnie wstępują do wojska. Żołd szeregowego żołnierza jest kilkukrotnie większy niż średnie wynagrodzenie, które mogą otrzymać za pracę w swoim regionie, dodatkowo dzietność na prowincji jest o wiele wyższa — nie dziwią więc statystyki mówiące o tym, że rosyjskie ofiary wojny w Ukrainie to w dużej mierze mieszkańcy republik, Buriacji, Dagestanu i Tuwy. Zdaniem rosyjskiego eksperta Pawła Łuzina z tych regionów może pochodzić nawet jedna czwarta wszystkich rosyjskich ofiar wojennych (ekspert udzielał tej wypowiedzi na początku kwietnia — przyp. red). Ten sam ekspert wskazywał również, że żołnierze ze wschodnich republik częściej są wysyłani na misje, które wiążą się z większym ryzykiem zgonu, ponieważ przeciętni Rosjanie mniej przejmą się ich śmiercią. W analogicznym przypadku popełniane przez nich zbrodnie można łatwo ograć propagandowo jako bestialstwo, którego nie dopuściliby się żołnierze z Moskwy lub Sankt Petersburga — przykładem mogą być tutaj żołnierze z 10-tysięcznego miasta Kniazie-Wołkonskoje w Kraju Chabarowskim, którzy okupowali Buczę i są oskarżani o gwałty oraz masowe morderstwa. Problem z Kadyrowem Są to oczywiście pewne uproszczenia, ponieważ żadnej relacji między republiką a centrum nie da się trafnie opisać jednym zdaniem. Przykładem może być tutaj Czeczenia, której formalnym przywódcą od 2007 r. jest Ramzan Kadyrow, polityk, który sam określa siebie jako wiernego żołnierza Putina. To dyktator określany mianem zdrajcy, otwarcie kolaborujący z Rosją, która wywołała w republice aż dwie wojny i praktycznie zrównała Grozny z ziemią. Kadyrow nie jest jednak całkowicie uległy i prowadzi w republice politykę derusyfikacji oraz islamizacji (ok. 95 proc. mieszkańców to muzułmanie), dodatkowo jest na swój sposób szanowany za dystrybucję dotacji z budżetu federalnego, dzięki którym udało się odbudować wspominaną wcześniej stolicę. Rosnąca niezależność Czeczenii skłania do stawiania pytań o to, jak te relacje będą kształtować się w najbliższych latach. Aktualnie w wojnie w Ukrainie walczą zarówno Kadyrowcy (oczywiście po stronie Rosji), jak i również Czeczeni, którzy sprzeciwiają się jego dyktaturze i stają po stronie Ukrainy. Centrum Groznego, miasto odbudowano po wojnie Foto: Oleg Nikishin/Epsilon / Getty Images Meczet Achmada Kadyrowa w Groznym Foto: Sefa Karacan/Anadolu Agency/Getty Images / Getty Images Kraj Hasbulli i mistrza MMA Kolejną z republik, której budżet w ogromnym stopniu jest zależny od kremlowskich dotacji, jest Dagestan położony nad Morzem Kaspijskim. Do europejskich mediów Dagestan w ciągu ostatnich lat przebijał się głównie dzięki sukcesom pochodzącego z Machaczkały Chabiba Nurmagomiedowa, wielokrotnego mistrza UFC i jedną z największych legend mieszanych sportów walki. Młodsi internauci mogą natomiast kojarzyć Dagestan z Hasbullą, mierzącym 91 cm popularnym TikTokerem (na zdjęciu poniżej obydwaj panowie w klatce podczas gali UFC). Chabib Nurmagomiedow i Hasbulla wspólnie w oktagonie Foto: Getty Images/Chris Unger/Contributor Dagestan to republika, której problemem oprócz dużego bezrobocia, korupcji i nepotyzmu jest też wieloetniczność. Dagestan zamieszkuje ponad 36 grup etnicznych, z których najbardziej liczni są Awarowie, Dargijczycy, Lezgini i Lakowie — łącznie w Dagestanie żyją ponad 3 mln osób, a gęstość zaludnienia jest mniej więcej dwa razy mniejsza niż w Polsce. Dagestan zamieszkuje ponad 36 grup etnicznych Foto: Giovanni Mereghetti/UCG/Universal Images Group / Getty Images Lekcje z szamanizmu Największą i niezwykle ciekawie zróżnicowaną pod względem geograficzną republiką jest Jakucja — jej mieszkańcy wolą jednak nazwę Sacha. Republika jest położona na terenie trzech stref czasowych, a roczna amplituda temperatur sięga tam 100 st. C. W grudniu średnia temperatura w stolicy, Jakucku, wynosi -35 st. C, ale zdarza się, że spada poniżej -50 st. C. Jakuck zimą / fot. Svetlana Pavlova\TASS via Getty Images Foto: Svetlana Pavlova\TASS / Getty Images Sacha geograficznie stanowi część Syberii, gdzie w sferze religijnej nadal popularny jest szamanizm, rozumiany bardziej jako przewodnictwo dusz niż jako szarlataństwo. Po 1991 r., kiedy prezydentem republiki po raz pierwszy został rodowity Sacha, Michaił Nikołajew, zaczęto kultywować "etniczny entuzjazm" w ramach którego w szkołach oraz na uniwersytecie zaczęto nauczać religii bóstw Ajyy i szamanizmu. Wcześniej mieszkańcy republiki byli szykanowani za używanie języka innego niż rosyjski. "Dziś Jakuck jest jakucki, ale kiedyś baliśmy się mówić we własnym języku (...) Jeśli na przystanku byli nuczcza (biali), zawsze wsiadałam ostatnia. Wewnątrz nigdy nie zajmowałam miejsca, jeśli oni stali" - mówi portierka z akademika w Jakucku w rozmowie z "Newsweekiem". Norylsk to najbardziej na północ wysunięte miasto w Rosji Foto: Kirill Kukhmar\TASS / Getty Images Przeczytaj także: To najbardziej depresyjne miasto na świecie. Słońca nie ma tam tygodniami Tatarstan We wspominanym wcześniej raporcie OSW Tatarstan został zdefiniowany jako region, który przed latami 90. cieszył się największą autonomią, żeby później przekształcić się w enklawę autorytaryzmu. Tatarstan to jeden z regionów-donatorów, czyli tych, które zapewniają wpływy do budżetu (oprócz Tatarstanu zalicza się do nich również Moskwę, Petersburg, obwód leningradzki, sachaliński i tiumeński). Tatarzy stanowią ponad 50 proc. ludności republiki, a dominującymi wyznaniami są prawosławie i islam sunnicki. Ważną postacią w historii republiki jest prezydent Mintimier Szajmijew, rządzący w latach 1991–2010, który uzyskał dla Tatarstanu pokaźną autonomię w Federacji Rosyjskiej, zapewniając jej status suwerennego państwa zrzeszonego z Rosją. Dopiero w 2000 r. Tatarstan stał się oficjalnie częścią Rosji, ale republika nadal walczy o swoje tradycje oraz język, postulując nauczanie go w szkołach jako języka państwowego. Nie zgadzał się z tym Władimir Putin, którego zdaniem powinien być to wyłącznie język fakultatywny i nie powinno się przymuszać do nauki tatarskiego Rosjan mieszkających w republice. Meczet Kul Szarif na Kremlu w Kazaniu, stolicy Tatarstanu Foto: Getty Images Zobacz także: "Porcelana daje nieskończone możliwości"
Doktryna Wojskowa Federacji Rosyjskiej (zwana dalej Doktryną Wojskową) jest jednym z głównych dokumentów planowania strategicznego Federacji Rosyjskiej i stanowi system oficjalnego 04:53 stycznia 21
Chciałbym z panem porozmawiać najpierw o sytuacji w przestrzeni powietrznej na Ukrainie. Bo z jednej strony słyszałem, że samoloty rosyjskie nie wlatują w obręb działania ukraińskich sił przeciwlotniczych. Z drugiej strony Rosjanie wciąż ostrzeliwują Ukrainę swoimi rakietami. Jak to więc wygląda? Ktoś ma przewagę na ukraińskim niebie? Nikt nie ma tej przewagi. Rosjanie nadal jej nie uzyskali, mimo swoich działań. Natomiast - generalnie – „odpalają” swoje rakiety spoza strefy działań wojennych. Bo używają do tego też lotnictwa taktycznego. W szczególności lotnictwa bombowego dysponującego pociskami rakietowymi, które można wysłać nawet spoza Ukrainy. Z kilkuset kilometrów. Największa odległość, które mogą przebyć rakiety odpalane z bombowców strategicznych, to tysiąc kilometrów. A głównie chodzi właśnie o te rakiety i o obszar Morza Czarnego, znad którego są one „odpalane”. Widać przy tym zdecydowanie, że Rosjanie zmienili taktykę użycia lotnictwa. Wydaje mi się, że jest to pokłosie ich dużych strat w pierwszym i drugim etapie działań. Bo jak byśmy prześledzili liczby straconych samolotów i śmigłowców (już nie licząc bezzałogowych aparatów latających), to wynosiły one kilka, a w najbardziej newralgicznych dniach kilkanaście maszyn dziennie. A teraz, gdy pan zbada i przeanalizuje straty, jeżeli chodzi o wojskowe śmigłowce i samoloty, to zobaczy pan jeden zniszczony samolot lub śmigłowiec na kilka dni, tydzień lub dwa tygodnie. Widać zmniejszenie strat. Nie chodzi jednak o to, że Rosjanie poprawili swoje działanie. Oni tylko zmienili taktykę, starając się unikać wchodzenia w bezpośrednią strefę oddziaływania rakietowych środków obrony przeciwlotniczej. A dochodzi jeszcze do bezpośrednich walk samolotowych? Na początku wojny dochodziło. Były tego namacalne przykłady. Teraz już do nich nie dochodzi. Bo Ukraina też ma ograniczone możliwości użycia lotnictwa. Weźmy pod uwagę fakt, że duża część jej lotnictwa została jednak zniszczona lub uszkodzona. A ten sprzęt – głównie Su-22 i Migi-29, który zdołano przekazać Ukrainie - nie wystarczy. Dlatego, że przewaga potencjału lotniczego zdecydowanie nadal jest po stronie Federacji Rosyjskiej. Mimo tej przewagi Federacja Rosyjska wciąż jednak nie ma panowania w powietrzu! Nie ma panowania przede wszystkim dlatego, że od początku wojny zostały złamane wszelkie kanony i koncepcje użycia lotnictwa. Rosjanie nie użyli go zgodnie nawet ze swoją doktryną wojskową (bardzo zbieżną z doktryną amerykańską czy natowską) przewidującą to, że każde działania wojenne zaczynają się od zmasowanych uderzeń lotniczych. A podstawowymi elementami, które mają być atakowane w ramach tej fazy działań, są: lotniska, bazy lotnicze, systemy radiolokacyjne i systemy obrony powietrznej, głównie rakietowej. Rosjanie po prostu tego nie zrobili. Bo rozdrobnili swoje działania na kilku kierunkach. Nie skoncentrowali aktywności lotnictwa na jakichś określonych obiektach. Tak zwanych środkach ciężkości („centre of gravity”, jak mówią Amerykanie). A rozdrobnienie działania lotnictwa na wiele, wiele celów spowodowało, że Rosjanie nie zdołali zdominować przestrzeni powietrznej. Reperkusje tego ciągną się po dziś dzień. Ale to wynika przede wszystkim z błędów koncepcyjnych, czyli w ogóle z błędów użycia lotnictwa. Bo podkreślam: jeżeli przeanalizujemy doktrynalne zapisy użycia sił powietrznych Federacji Rosyjskiej, to widać, że gdyby na Ukrainie użyto rosyjskiego lotnictwa zgodnie z tą doktryną, to Rosjanie na dziewięćdziesiąt dziewięć procent opanowaliby ukraińską przestrzeń powietrzną. Natomiast popełnili w tym zakresie błędy, Nie wiem, z jakich przyczyn. Pewnie dowiemy się po jakimś czasie. Bo to jeszcze świeża sprawa. Ale generalnie, widać błędy, braki w koordynacji i planowaniu tej „operacji specjalnej” – jak nazwał swoją akcję prezydent Putin. Brakowało więc przede wszystkim koordynacji, czyli połączoności. W NATO mówimy o tak zwanej „operacji połączonej”, czyli „join operation”. Na Ukrainie zaś nie było tej „operacji połączonej”. Bo w „operacji połączonej” lotnictwo powinno bardzo ściśle współdziałać z innymi komponentami: lądowym i morskim. Właśnie z punktu widzenia tworzenia dogodnej sytuacji w powietrzu niezbędnej do tego, żeby później z powodzeniem prowadzić działania na lądzie. Bo wtedy wojska lądowe mają swobodę, bezpieczeństwo, tak zwany parasol nad sobą. Tutaj go nie uzyskano i rosyjskie wojska zaczęły ponosić duże straty. A czy można powiedzieć, że Rosjanie nauczyli się czegoś? Powiem tak: nauczyli się. Bo wiadomo, każdy po jakimś czasie wyciąga wnioski z błędów. Tak samo i Rosjanie, którym oczywiście trudno było pogodzić się z tym, że muszą zmienić taktykę, ale zrobili to. Dlatego, że do tej pory w żadnym konflikcie zbrojnym wojska Federacji Rosyjskiej nie poniosły aż takich strat. Możemy tutaj analizować skalę zaangażowania rosyjskich sił. Ale – powtórzę – Rosjanie nigdy nie ponieśli w tak krótkim czasie tak wielkich strat. A to są potężne pieniądze! Bo te straty przekładają się na miliardy dolarów. Pod koniec maja zrobiłem taką kalkulację: jeśli przyjmiemy, że jeden samolot wojskowy średnio kosztuje około 15-20 milionów dolarów (nowsze maszyny kosztują więcej; starszego typu troszkę mniej), to wychodzi, że same straty w lotnictwie (zarówno śmigłowców, jak i samolotów) przekroczyły 11 mld dolarów. W samym lotnictwie! To są potężne straty. Bo lotnictwo i systemy obrony powietrznej są bardzo drogie. Na przykład rosyjski śmigłowiec K-52 to bardzo nowoczesna i droga maszyna. Tak samo jak Su-34. A w tych swoich kalkulacjach w ogóle nie wziąłem pod uwagę skrzydlatych rakiet typu - na przykład - „Kalibr”. Albo innych pocisków rakietowych, które też są drogie. Nie liczyłem też bezzałogowych systemów powietrznych. Jakbyśmy więc jeszcze doliczyli te inne elementy wchodzące w strukturę lotniczych środków rażenia, to koszt sięgnąłby jeszcze więcej: około 15 mld dolarów. Już nie mówiąc o tym, jakie straty są na lądzie: w sprzęcie i w innych komponentach. Dlatego już dla samego lotnictwa Rosjanie musieli wyciągnąć odpowiednie wnioski. Bo jeżeli przyjmiemy (a takie są moje szacunki), że na początku mieli 520 typowych śmigłowców bojowych, a stracili prawie 200, to widać, że nawet z punktu widzenia współczynnika procentowego te straty są bardzo duże. Samolotów z kolei Rosjanie utracili prawie 300. A ocenia się, że w pełni sprawnych samolotów, zdolnych do działań bojowych, mieli od 1200 do 1500. A więc tu też mamy spory współczynnik procentowy strat. Rosjanie więc po prostu musieli to zrobić: zmienić taktykę używania lotnictwa. Po to, żeby zredukować straty. Dlatego, że te straty były bardzo duże! Bardzo duże z punktu widzenia posiadanego przez nich potencjału, który cały czas się wyczerpuje! Zgodzę się tu z opinią jednego z ekspertów amerykańskich lub brytyjskich, który wskazał, że jeżeli będzie zachowana obecna intensywność użycia lotniczych środków rażenia (w tym rakiet), to do końca roku Rosjanom po prostu zabraknie tych środków rażenia. Taka jest prawda! Ale przecież pod względem wojskowym Rosjanie używają rakiet w sposób zupełnie bezsensowny: zrzucają je na szkoły, parki… Nie ulega wątpliwości, że jest to pogwałcenie wszelkich konwencji prowadzenia działań wojennych, czyli prawa humanitarnego. Bo szpitale czy szkoły to obiekty typowo cywilne, niemające żadnego znaczenia wojskowego. A jeśli ktoś z premedytacją atakuje je, lub uderza w centrum miasta albo niszczy uniwersytety - jak w Mikołajowie, to jest to przede wszystkim akt terroru! Ale jeżeli już niedługo Rosjanom zabraknie rakiet, to po co niszczą obiekty, które nic im nie dają wojskowo? Marnują tylko rakiety, a Ukraińcy mają mniej wyniszczaną armię… Od wieku wieków Rosjanie mają pewną filozofię. Zresztą ona nie jest też obca innym państwom. Choć może nie na taką skalę. Chodzi o tak zwane „oddziaływanie psychologiczne na ludność cywilną”. Rosjanie biorą pod uwagę fakt, że duch ukraiński, czyli wola walki społeczeństwa ukraińskiego, nie maleje, a wręcz przeciwnie: coraz bardziej się umacnia. I swoimi atakami chcą wpłynąć na osłabienie tego morale ludności cywilnej. To są działania, które zgodnie ze swoimi założeniami doktrynalnymi mają - kolokwialnie mówiąc - „zmiękczyć”, osłabić wolę walki ukraińskiego społeczeństwa. Co później przełoży się na presję społeczeństwa wobec władzy, od której będzie się domagało zakończenia konfliktu zbrojnego. Z powodu dużych strat! A z drugiej strony Rosjanie po prostu chcą zniszczyć to państwo, czyli Ukrainę. Bo weźmy pod uwagę to, że oni równają z ziemią każdą miejscowość, która leży na kierunku działań bojowych. Tymczasem niech pan „weźmie na logikę”: jeżeli Rosjanie chcą tam sprawować władzę, to co oni później zrobią na terenie, który jest kompletnie zniszczony? 80-90 proc. infrastruktury jest zniszczona! Łącznie z mostami, drogami, już nie mówiąc o budynkach. Widać, że - tak prawdę mówiąc - nie zależy im nawet na przychylności ludności rosyjskojęzycznej, bo ona też ginie. Dla mnie to jest kompletnie bez sensu! Dlatego, że jeżeli Putin i jego poplecznicy zakładali, że zajmą te tereny, to w takim razie po co niszczyć infrastrukturę, która później i tak będzie musiała zostać odbudowana, jeżeli zdobyte obszary zostaną pod władzą (jurysdykcją) rosyjską? Na przykład w formie samozwańczych republik! Załóżmy, że dochodzi do zawarcia pokoju i - na przykład - cały Donbas zostaje w rękach Rosji. Przecież wtedy Rosjanie, żeby owe regiony wróciły do jakiegokolwiek życia, muszą zainwestować potężne pieniądze w odbudowę tego wszystkiego. Tak więc z punktu widzenia opanowania terenu i później panowania nad nim, nie potrafię zrozumieć i uzasadnić obecnych zniszczeń infrastruktury. Powtórzę: dla mnie to jest po prostu bezsensowne! Jedyne wytłumaczenie stanowi wspomniane już wcześniej oddziaływanie psychologiczne i osłabienie woli walki Ukraińców. To jest element, który uważam za zasadniczy. Ale przecież widać, że Ukraińcy nie poddają się i rosyjskie ataki na cywilów tylko wzmacniają wolę walki! I właśnie dlatego Rosjanie chcą bardziej spotęgować swoje oddziaływanie. Widocznie uznali, że jest ono jeszcze za małe. Bo oddziaływanie psychologiczne rozkłada się w czasie. Ze strony Rosjan wychodzi się z następującej koncepcji: im dłużej ludność cywilna jest nękana, tym szybciej przyjdzie taki moment krytyczny, kiedy presja społeczeństwa odwróci się i wywrze ono na władze ukraińskie tak silny napór, że wymusi na nich jak najszybsze zakończenie konfliktu. I wydaje mi się, że tu jest główny cel tego wszystkiego. Chciałbym jeszcze wrócić do sprawy rakiet. Czytałem omówienie wspomnianej przez Pana ekspertyzy, zgodnie z którą do końca roku Rosjanom mają się skończyć nawet stare rakiety. I mam następujące pytanie: czy według Pana Rosjanie są w stanie odtworzyć swój potencjał rakiet i samolotów, a może nawet czołgów? Nie! Wydaje mi się, że nie są w stanie go odtworzyć w bieżącym procesie zużycia. Oczywiście mogliby tego dokonać w ciągu kilku lat. Ale tylko wtedy, gdyby zakończyły się działania wojenne. Natomiast przy obecnych zużyciu i rotacji środków bojowych, oraz biorąc pod uwagę ograniczenia dostępu do - na przykład - podzespołów, wydaje się, że możliwości rosyjskiego przemysłu produkcji amunicji i uzbrojenia znacznie spadły. W niektórych fabrykach w ogóle pozamykano te wydziały, które do tej pory produkowały uzbrojenie. Bo brak podzespołów i innych elementów, które były w dużej części importowane z państw zachodnich, spowodował, że możliwości produkcji zbrojeniowej oraz ich realizacja są bardzo ograniczone. I te ograniczenia będą się jeszcze bardziej pogłębiały. Chociaż trzeba zwrócić uwagę na cwane działanie, które podjął niedawno Putin, podpisując dekret o tym, że z punktu widzenia funkcjonowania państwa oraz gospodarki Rosja de facto przeszła na czas wojny. To generalnie daje mu kilka alternatyw. Między innymi podporządkowanie sobie działalności wszystkich podmiotów gospodarczych. W tym - między innymi - tych zakładów produkcyjnych, które do tej pory nie zajmowały się działalnością typowo militarną. Bo w pierwszej kolejności w tym dekrecie chodzi o to, że jeśli będzie taka potrzeba, fabryki mają cały swój wysiłek produkcyjny ukierunkować na potrzeby sił zbrojnych. Włącznie z tym, że wtedy ich pracownicy będą mogli pracować w nocy, w weekendy oraz w wolne dni. Dekret Putina wskazuje na systemowe przechodzenie państwa (i w ogóle gospodarki) na funkcjonowanie w czasie wojny. Jest to pewne rozwiązanie. Widać, że Rosjanie szukają ewentualnego zwiększenia swoich możliwości. Ale czy im się to uda, to na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć! Idźmy dalej: pewien dziennikarz z Onetu stwierdził, że Rosjanie mają wielki kompleks zbrojeniowy po Związku Sowieckim. W tych fabrykach ludzie będą pracować po trzy zmiany, dzięki czemu wyprodukują tak ogromną ilość sprzętu, że zaleją nim Ukrainę! Nawet jeśli będzie to sprzęt prymitywny. Absolutnie się z tym nie zgadzam. Nie są w stanie tego zrobić. A oprócz tego nie wiadomo, jak ludzie zareagują. Wydaje mi się, że ta reakcja nie będzie taka pozytywna, jeżeli chodzi o system pracy czy wymagań w stosunku do poszczególnych grup społecznych. Zwłaszcza, gdy coraz bardziej będą odczuwane wszystkie sankcje nałożone na Rosję. Bo one będą odczuwane z punktu widzenia poziomu życia i innych kwestii. Tylko, że to jest rozłożone w czasie. Wydaje się więc, że nie będzie jakiegoś takiego „hurraoptymizmu” rosyjskiego narodu. Bo „operacja specjalna” na Ukrainie to nie jest „Wielka Wojna Ojczyźniana”! A więc – według Pana – Rosjanie nie będą chętni do tego, żeby się poświęcać dla zdobycia Ukrainy? Tak! Bo poziom życia będzie im się cały czas pogarszał. Będą widzieć to oraz odczuwać „na własnej skórze”, we własnych rodzinach i portfelach. I pomimo faktu, że ten naród jest wychowany w zamordyzmie, to są pewne granice, przekroczenia, których ta społeczność nie wytrzyma. Generalnie więc należy się liczyć z różnymi następstwami ograniczeń, które nałożono na Rosjan. Ja nie mówię tu o jakichś wystąpieniach społecznych, czyli o strajkach i innych tego typu rzeczach. Ale nie można wykluczyć, że - w ostateczności - bieżąca sytuacja doprowadzi do i takich zachowań. Chociaż wprowadzenie do gospodarki wspomnianego wyżej reżimu wojennego jest jakimś sposobem na ograniczenie ewentualnych demonstracji i sprzeciwów społeczeństwa. Bo to są pewne rozwiązania, które u nas wprowadza się w ramach stanu wojennego: ograniczenia w przemieszczaniu się, kontrola i inne rzeczy. To wszystko pojawi się po wprowadzenia takiego stanu na terenie Federacji Rosyjskiej. Nie spodziewa się więc pan tego, żeby Rosjanie dali radę wyprodukować tak potężną ilość sprzętu, że łatwo zwyciężą Ukraińców? W moim przekonaniu nie ma takiej opcji, żeby nawet powrócili do poziomu produkcji sprzed konfliktu zbrojnego, czyli sprzed lutego. Nie ma takich możliwości fizycznych i organizacyjnych. W szczególności jeżeli chodzi o sprzęt lotniczy, obrony przeciwlotniczej oraz ten, który bazuje na wysokich technologiach. Tutaj Rosjanie są na straconej pozycji. Chyba że nastąpi uzależnienie się od Chin i – niestety - chińskiej technologii. Czego też nie można wykluczyć. I to jest pewna alternatywa, która - po części - może zrekompensować braki. Tylko, wie Pan, te komponenty (głównie elektronika, ale i inne rzeczy) muszą być bardzo dobrze zintegrowane. Jeżeli zaczniemy zastępować zachodnie elementy jakimiś chińskimi, to - po pierwsze - mogą one w ogóle nie pasować. Az drugiej strony mogą mieć całkiem inne parametry i powodować zwiększoną zawodność tego sprzętu. I też nie jest powiedziane, że da się tak szybko implementować chińskie technologie do Rosji. Pod warunkiem, oczywiście, że Chińczycy będą chcieli otworzyć się na to. A słyszałem też analizę jakiegoś amerykańskiego ośrodka, że Irańczycy planują przekazać do Rosji kilkaset dronów – bezzałogowych systemów powietrznych. W tym bojowych. Ale na razie to tylko taki sygnał. Nie mam żadnych potwierdzonych informacji, że Iran tak postąpi. A to na pewno byłaby jakaś pomoc dla Rosji. Choć nadal nie byłoby to działanie dzięki któremu Rosjanie zdobyliby przewagę. I wydaje mi się, że jeżeli deklaracje państw zachodnich (głównie Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii) będą dalej spełniane, to z miesiąca na miesiąc Ukraińcy będą rośli w siłę. W szczególności, jeżeli chodzi o artylerię rakietową dalekiego zasięgu i systemy obrony przeciwlotniczej. Na przykład NASAMS-y. A to jest bardzo dobry system. Nowoczesny i wielokanałowy. A gdyby Rosjanie zaczęli w dużych ilościach produkować taką broń, jak w czasie II wojny światowej: katiusze, coś w stylu T-34… Nie, ten sprzęt jest do muzeum! Chociaż nie można tego wykluczyć. Bo na przykład, wiemy, że nadal używane są czołgi T-66. A to są lata sześćdziesiąte. Z T-34 zaś to jest tak, jakby ktoś człowieka włożył do puszki. Albo ktoś go nie lubił i dał mu uzbrojenie, które kompletnie nie przystaje do rzeczywistości. Bo T-34 byłby takim „mięsem armatnim” dla artylerii i każdych środków przeciwpancernych. Nawet mniej precyzyjnych i zaawansowanych. Takich jak Javeliny i RPG. A więc T-34 to byłby środek bardzo, bardzo podatny na niszczenie. Generalnie wydaje mi się, że nawet Rosjanie do tego się nie posuną! Źródło:
. 753 79 105 335 39 77 626 17

stopnie wojskowe federacji rosyjskiej